Archiwum grudzień 2020


Lockdown w Grecji - cz.1
Autor: morris2016
Tagi: lockdown   pies w Grecji   daleka podróż z psem   pies na statku   pies w podróży   pies w samochodzie   Przeprowadzka z psem   dogs   akcesoria dla psów   zwierzęta   animals   ateny   długa podróż z psem   karmienie psa w podróży  
03 grudnia 2020, 18:48
Hau
 
To znowu ja
 
Psijaciele, wiecie, że ja cały czas muszę siedzieć w domu z człowiekami, bo w Grecji nadal jest lockdown? To już dzień nie wiem który, bo każdy dzień wygląda w miarę podobnie. Śpię,spacerek, jem, bawię się, śpię, spacerek, jem, bawię się i oglądam filmy z człowiekami.
 
 
 
Ogólnie to straszne nudy, ale jedno dobre jest to, że moje człowieki są ze mną w domu, a ja uwielbiam jak oni są w domu. Jestem wtedy niezmiernie psieszczęśliwy.
 
Psipomniało mi się znowu, że nie opowiadałem Wam o moim kolejnym wypadzie do centrum Aten. Przed lockdownem oczywiście.
 
Pewnego psiepięknego dnia, mój Pan mówi: " Morrisku byłeś dzisiaj grzeczny, więc pojedziesz z nami do centrum". No psiepraszam, ale grzeczny to ja jestem zawsze,w końcu mam już 4 lata i pół. Jak byłem mały, to trochę broiłem, ale myślę, że nie aż tak dużo. Raz tylko, odgryzłem kokardkę z buta mojej Pani, bo sam słyszałem, jak mówiła, że chciałaby inny kolor. Z jednego tylko, bo z drugiego już nie zdążyłem, bo zostałem psiłapany. Kiedyś też Pani sie zdenerwowała, gdy zjadłem opakowanie po kroplach do nosa i rozerwałem kilka paczek chusteczek. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że psy też mogą mieć katar. Przecież miałem rację. Większych grzechów i strat nie pamiętam. Ale do brzegu. 
 
Znowu jechałem metrem, ale nie zrobiłem sobie zdjęcia. Dojechaliśmy do centrum, do znanego placu w Atenach- Monastiraki. Spotkaliśmy się tam z ciocią Danusią i wujkiem Heniem, oczywiście była też Emanuela, oni już tu mieszkają długo i znam ich od dwóch miesięcy. Fajni są, byłem u nich kilka razy, bo mnie zaprosili na kolację. Wziąłem ze sobą wtedy moich człowieków, bo nie znałem dokładnie adresu i bałem się, że się zgubię, bo tu wszystkie uliczki są podobne.
 
Ale już wracam do wycieczki. Z tego placu, udaliśmy się w stronę takich wielkich, beżowych kolumn, co stoją na górze. Mówią na to Akropol. Człowieki chcieli tam iść, bo podobno ładne i w tym dniu, co byliśmy, to bilety były za darmo, a normalnie kosztują ok. 20€. Nie wiem ile to, ale chyba dużo, skoro kombinowali jak tu wejść za darmochę. Stanęliśmy w kolejce do wejścia na górę, ale okazało się, że owszem jest za darmo, ale trzeba iść do kasy po darmowe bilety laughing. Trochę to śmieszne, bo skoro za darmo, to po co bilety. Ale tak już jest, świat człowieków jest czasami trudny do ogarnięcia. Wiecie chyba o czym mówię wink. Także zapamiętajcie sobie tę wskazówkę. Nawet jak idziecie w dniu, kiedy jest darmowy wstęp, to i tak musicie odebrać bilet w kasie. No i mamy bilety. Zaraz, chwila - coś tu nie gra. Ja, moja Pani, mój Pan i 3 innych człowieków. Biletów jest 5, a nas jest 6. Kto zostaje na dole, bo przecież nie ja? I tu wyobraźcie sobie, że miła Pani przy samym wejściu taki tekst do mnie: " hot-dog". Wow! Czyli rozdają tu hot dogi-extra pomyślałem. To dlatego była taka kolejka. Ciekawe czy można zamówić podwójną kiełbasę. W myślach już wtapiałem zęby w chrupiącą, grilowaną kiełbasę, ale co to? Moja Pani nagle się do mnie schyliła i taki tekst: " Morrisku, pieski nie mogą wejść na Akropol". Jak to? Szok i niedowierzanie! Że co, ja niby kulturą się nie interesuję?! To niech chociaż tego Hot-doga dadzą. Niestety, okazało się, że tamta Pani nie powiedziała hot-dog tylko NO DOG czyli żadnych psów. Dobra, psiznaję, że jak Pani ostatnio chciała mi umyć uszy, to trochę uciekałem, ale żebym przez to aż tak nie dosłyszał? Coś dziwnego się tu dzieje. I co teraz będzie? Zostanę tu sam? Przecież w Atenach mieszka około 6 milionów człowieków, milion kotów i nie wiadomo ile psów. A jak się zgubię? Co będę robił sam tu na dole przez tyle czasu? Czy jest tu jakaś poczekalnia dla psów? Zdenerwowałem się nie na żarty. Aż mnie głowa rozbolała i zacząłem się trząść jak galaretka - truskawkowa na przykład - jak to zwykłem robić w sytuacjach stresowych.  Moja Pani zlitowała się i powiedziała, że zostanie ze mną, żeby mi się nie nudziło, bo na górze i tak już była, więc nie musi iść drugi raz. Kochana ta moja Pani. Reszta człowieków poszła na górę, a my usiedliśmy sobie na ławce przed wejściem i czekaliśmy.
 
 
Nagle Pani wpadła na pomysł, że skoro Akropolu nie mogę zobaczyć z bliska, to chociaż pokaże mi Areopag. Że co? To jakiś zamiennik hot-doga? Jakaś nazwa greckiej kosteczki? Ochoczo zeskoczyłem z ławki i wytężyłem wzrok w poszukiwaniu tej psiekąski. Okazało się, że Areopag to jakaś duża skała. Czy oni mają tu coś więcej oprócz kolumn, ruin i skał? Ta niby jest bardzo znana i że był tu kiedyś Apostoł Paweł. Na dole jest nawet tablica, która o tym mówi. Na górę wchodzi się po metalowych schodkach. I tu podzielę się z Wami moją kolejną wskazówką: można tu wejść z psami i jest za darmo. Z góry widać całe Ateny i podobało mi się tam. Cyknąłem sobie kilka selfie na pamiątkę.
 
   
 
 
Posiedzieliśmy tam chwilę, zadzwoniłem do babci i cioci Doroty pochwalić się, gdzie jestem. To ta, co często do mnie psijeżdzała do Niemiec i zabierała mnie na fajne długie spacerki. Bardzo to lubiłem i trochę za nią już tęsknię frown
Zeszliśmy w końcu w dół, znowu chwilę musieliśmy siedzieć na ławce, bo tamci jeszcze nie wrócili z Akropolu.
 
W końcu jesteśmy wszyscy razem. Ktoś rzucił pomysł, żeby pójść coś zjeść. Nareszcie rozsądna propozycja - pomyślałem. Wybraliśmy chińską kuchnię i pierwszy raz jadłem box z makaronem. Powiem Wam, że nawet dobre było. Musiałem tylko uważać na ten plastikowy widelec, żeby sobie zębów nie połamać.
 
 
 
 
Jak byłem mały i nie miałem wszystkich zębów to scigałem się z siostrzenicą mojego Pana, komu szybciej wyrosną. Nie pamiętam już kto wtedy wygrał. 
 
 
 
Jak się najadłem, to pewnie już się domyślacie, bo znamy się nie od dziś, że zrobiłem się senny. Czas więc wracać do domu. Ale człowiekom zachciało się kawki. Dobra - pomyślałem - jeszcze wytrzymam. Jednak, gdy usiadłem wygodnie u Pani na kolanach, odleciałem w krainę snów. Chwilę pospałem, naładowałem akumulatorek i nabrałem sił. Poszliśmy na stację metra. Tam nie czekaliśmy zbyt długo. Po 30 minutach smacznie spałem w moim wyrku, które dzielę z człowiekami (biedaki, inaczej musieliby spać na podłodze).
 
c.d.n.